18.10.2012

Polska piłka. Akt pierwszy: Lenistwo


  Poprzednim wpisem rozpoczęliśmy serię artykułów dotyczących stanu polskiej piłki. Teraz pora na część teoretycznie najłatwiejszą, ale mało przyjemną, czyli przekopywanie się przez poszczególne półki, jednak nie po to,by znaleźć doskonały produkt, ale w celu szukania towarów przeterminowanych. A tych jest całkiem sporo. "Ofertą dnia" są dzisiaj piłkarze.


  W dalszej kolejności są to trenerzy, szkolenie młodzieży, cała organizacja zarządzania polską piłką, infrastruktura i szeroko pojęta mentalność skopanego środowiska.
 Jednak wszystko to, to system naczyń połączonych; jeden element jest nierozerwalnie związany z drugim i na niego wpływa. Nie da się rozpatrywać i rozbierać na czynniki pierwsze polskiego piłkarza, bez wspomnienia o systemie szkolenia od najmłodszych lat. Zaś tego nie można nie łączyć z infrastrukturą i trenerami. Z tego też powodu  często przez najbliższe teksty będą przewijały się te same rzeczy. Muszę jeszcze wspomnieć, nie chcąc być posądzonym o generalizację, że poniższe lamenty nie dotyczą całego naszego piłkarskiego środowiska, ale jednak sporej jej części.

  Pierwsze miejsce na liście mankamentów polskiego piłkarza zajmuje nastawienie do uprawianego zawodu.  Spora część polskich piłkarzy jest leniwa. Owszem, piłkarz pracuje, zasuwa na treningach, ale z reguły na tym się kończy. A tymczasem zawsze jest jeszcze coś do poprawy. Ile razy oglądaliśmy mecz podczas którego piłkarz zwleka z decyzją, bo musi sobie przełożyć piłkę z lewej na prawą nogę , by oddać strzał czy celnie podać? A przecież profesjonalista nie powinien mieć z tym problemów. To naturalne, że jedna noga jest słabsza od drugiej, ale nie można dopuścić do sytuacji, w której to niewykorzystanie słabszej nogi decyduje o wyniku meczu, lub wręcz blokuje potencjał takiego gracza.
   
  Warto zostać po treningu 30min., by pracować nad słabszym elementem lub doskonalić swoją mocną stronę. Bardzo rzadko polski piłkarz ćwiczy indywidualnie stałe fragmenty gry, przede wszystkim rzuty wolne. Beckham , Juninho czy Pirlo nie osiągnęliby prawie doskonałości w tej dziedzinie, gdyby nie fakt, że zostawali po treningach, by ćwiczyć ten niezmiernie ważny element.  

  Specyfika zespołowego sportu polega na tym, że wśród jednostek wybitnych są też przeciętniacy, i nie ma co ukrywać, jest ich więcej od brylancików. Przeciętniacy odbębniają swoje i do domu. Jednak jeżeli chce się zostać kimś wybitnym, a "chociaż" bardzo dobrym, to trzeba od siebie wymagać, dawać od siebie więcej, niż jest to pożądane przez innych. Jak mówi Pep Guardiola:
  "Tylko część piłkarskiej techniki jest instynktowna. Resztę trzeba wypracować. Gdy jesteś młody, najbardziej pomogą ci treningi po pięć, sześć godzin dziennie.(...) Teraz dzieciaki mają spory problem. Te, które żyją w większych miastach, grają w piłkę tylko wtedy, gdy przychodzą na trening. To znaczy półtorej godziny. Tyle ma wystarczyć". *

  Guardioli nie chodziło o katorżniczy trening bite sześć godzin dziennie, ale o nieustanne pracowanie nad sobą w dziedzinie, w której chce się odnieść sukces. Ciągłe chłoniecie piłki, oglądanie meczów, po to, by czegoś nowego się nauczyć; jak dani zawodnicy przesuwają się po murawie, jak wymieniają się pozycjami, w czym tkwi siła mojego ulubionego piłkarza i jak mógłbym go naśladować? Takie stawianie sobie pytań i szukanie odpowiedzi na nie, to też rodzaj treningu. 

  Polskiemu piłkarzowi brakuje też samoświadomości i planowania swojej kariery. Jak wspomniał kiedyś Michał Globisz, trener młodzieży i  zdobywca złotego medalu Mistrzostw Europy U-18 w 2001 i srebrnego medalu Mistrzostw Europy U-16 w 1999 :
" Polski piłkarz jest minimalistą i leniem. Zadowala się pierwszym lepszym kontraktem. Nie zdaje sobie sprawy, że gdyby trochę nad sobą popracował  mógłby mieć nie 20 tys. ale 200 tys. miesięcznie. (...) Na Zachodzie zawodnik startuje z innego pułapu. Wie, że trzeba zapier...., by osiągnąć sukces i, co za tym idzie, wielkie pieniądze." ("Gazeta Wyborcza", 25.07.2011).

  Piłkarzowi brakuje też nierzadko profesjonalnego podejścia do wykonywanego zawodu. Często polski piłkarz  wyjeżdżający do zagranicznego klubu ma problem ze zwykłą komunikacją, bo nie zna języka. Głośny był przypadek Ireneusza Jelenia ,który przez  pięć lat występował w francuskim Auxerre, a podobno ledwie dukał w mowie Moliera. Najświeższym przykładem jest młody bramkarz Wojciech Pawłowski, który podpisał kontrakt z włoskim Udinese pół roku przed wyjazdem i udzielając swego pierwszego wywiadu dla telewizji klubowej Udinese miał, delikatnie mówiąc, problemy z językiem angielskim, a przecież mógłby udzielać tego wywiadu nawet w podstawowym włoskim, gdyby się go uczył, w te parę miesięcy przed wyjazdem.

  Często u polskiego piłkarza szwankuje psychika. I nadal zdarza się, że traktuje się ją po macoszemu, a przecież wiadomo nie od dziś, że psychika, właściwe nastawienie, reagowanie w stresowych sytuacjach i pod presją, jest decydujące nie tylko w meczach o stawkę. Psychologów sportu jest dzisiaj coraz więcej i warto korzystać z ich pomocy. Czym się różni piłkarz dobry od bardzo dobrego? Najczęściej właśnie mocną psychiką. 

  Oczywiście te dywagacje nie wyczerpują tematu. W najbliższych wpisach poruszę kwestię szkolenia w polskiej piłce nożnej. Tam szerzej przyjrzymy się przyczynom powyższych problemów i poszukamy rozwiązań.

*
Wypowiedz Guardioli z książki Alberta Puiga: " Siła marzeń. Tajemnice sukcesu FC Barcelona", wyd.Bukowy Las, 2012.

Zapraszamy też do słuchania naszej cotygodniowej audycji w radiu Egida. Sobota godz. 20.30http://www.egida.us.edu.pl/flashplayer/egida_listen.html

A także do polubienia naszej strony na Facebooku: https://www.facebook.com/AudycjaFutbolowaGodzina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz